PROLOG
Washington High School nie należało do dużych szkół, ale połączony korytarzem z szkołą podstawową sprawiał wrażenie ogromnego gmachu. Chodziło tam około dwóch tysięcy uczniów, co oznaczało, że plotki roznoszą się tam niemal z prędkością światła. Bez wyjątków.
Korytarz szkolny był pełen rozgadanych uczniów. Trzy dziewczyny siedzące w kącie na ławce na pewno nie zaliczały się do tej grupy. Martha, Ann i Lene w ciągu pierwszego tygodnia nauki już zdążyły zyskać popularność, oczywiście wśród uczniów. Nauczyciele mimo nauczki z zeszłego roku, kiedy to szóstka przyjaciół(Martha,Ann,Lene,Jake,Adam i Jerry) dała im nieźle popalić, nie byli na tyle ostrożni, aby zapobiec ich nowemu wybrykowi. Oczywiście wszyscy zostali złapani na gorącym uczynku, przez co mieli niezłe kłopoty.
Kiedy po korytarzu potoczył się ostry dźwięk dzwonka podbiegł do nich wysoki blondyn o niebieskich oczach i niesamowicie długich nogach, z piłką pod pachą i torbą niedbale zarzucona przez ramię.
-Nie idziecie?- wysapał stając nad nimi.
Ann spojrzała na niego spod na wpół przymrużonych powiek.
-A gdzie się tak śpieszysz? Na chemię?- spytała z sarkazmem.
Pani Rulow- nauczycielka chemii już odkąd przyszli do tej szkoły miała na nich oko. Najkrócej mówiąc- nie lubiła ich. Na każdym kroku dawała im do zrozumienia, że dostając szlabany daleko nie zajdą.
-Na pewno nie będzie miała o nas lepszego zdania, jeśli się spóźnimy na jej lekcję.-odciął się Jerry.
Lene unosząc się z ławki mruknęła.
-On ma rację. Jeśli będziemy tutaj tak siedzieć to jeszcze napytamy sobie biedy.
Dziewczyny podniosły się.
Ann i Lene poszły przodem a Martha dołączyła do Jerrego.
-Robisz to specjalnie?- syknęła mu do ucha.
Jerry spojrzał na nią z nieukrywanym rozbawieniem.
-Nie wiem o czym mówisz.
-Doskonale wiesz o czym mówię. Tak samo jak wiesz, że Ann się w tobie kocha. Widziałam cię dzisiaj na boisku. Blondynki z pomponami tak cię obskoczyły, że ledwo cię było widać. Sława ci służy.- Martha pociągnęła go do ściany i przycisnęła do szafek. Była wściekła.
-Posłuchaj mnie...- wysapał
-Nie to ty mnie posłuchaj. Ann jest moją najlepszą przyjaciółką i nie pozwolę na to żebyś bawił się jej uczuciami.
-To ona ze mną zerwała.- powiedział oburzony wyrywając się z uścisku dziewczyny.
-Dała ci wolną rękę. Bo wiedziała że sport jest dla ciebie ważniejszy.
- I co teraz się niby wszystko zmieniło?
-Tak bo teraz Ann żałuje swojej decyzji.
Jerry ruszył się z miejsca. Po chwili oboje stali przed drzwiami Sali chemicznej.
Zaraz potem jak Jerry usiadł na swoim miejscu do Sali wpadła jak burza pani Rulow.
Była ona kobietą średniego wieku i wzrostu, o krótkich blond włosach i niezłej figurze. Położyła swoją torbę na biurku.
-Cisza.-krzyknęła, aby uciszyć prawie niesłyszalne szepty z ostatnich ławek.- Zaczynamy.
Otworzyła dziennik i krzyknęła
-Adam Dale.- z ławki z tyłu podniósł się niski szczupły mulat.
Pani Rulow zupełnie niepokolei wyczytała jeszcze kilka nazwisk.
-Ann Dinny, Jake Giggl, Martha Lebses, Lene Scrub i Jerry Snake.- spojrzała na sześć sylwetek stojących w ławkach.
-Wasz szlaban zaczyna się dzisiaj. Będziecie mi pomagać przy przygotowaniach do kółka chemicznego.-warczała przyglądając się wszystkim po kolei. -Czy to jasne?!- krzyknęła, gdy Lene odwróciła się do znajomej z ławki i zaczęła jej coś z pasją szeptać.-Panno Scrub może pochwalisz się przy wszystkich, skoro jesteś taka rozgadana, waszym nowym wybrykiem?
Lene przyglądała się pani Rulow z takim zainteresowaniem jakby ją widziała po raz pierwszy.
-Ja?- spytała niemądrze.
-TAK! TY! Masz tak wiele do powiedzenia koleżance, więc podziel się z nami, co takiego zrobiliście wczoraj wieczorem?
Jerry zachichotał cicho, ale pani Rulow zaraz zmirzyła go nienawistnym wzrokiem.
-Słuchamy- wycedziła zwracając wzrok w kierunku Lene.
Lene odchrząknęła nerwowo.
-No, więc- zaczęła- wczoraj wieczorem wpuściliśmy kilka myszy do szkolnej kuchni.
Dwie może trzy osoby zrobiły miny pełne obrzydzenia, kilka zaczęło chichotać cicho a reszta udawała, że ich w ogóle nie ma, przewidując reakcję nauczycielki. Pani Rulow poczerwieniała na twarzy błyskawicznie.
-Czy wy wiecie- wysapała- ile osób w naszej szkolnej stołówce je jedyny ciepły posiłek w ciągu dnia.- ostatnie słowa prawie wykrzyczała. Palnęła im takie kazanie, że klasowa lizuska Betty Norton musiała jej przypomninieć, że lekcja trwa nadal. Twarz pani Rulow w momencie odzyskała naturalny kolor. Jednak przez najbliższe piętnaście minut ciągle rzucała im pełne pogardy spojrzenia.
|